Jakiś czas temu, po bardzo długich namysłach, nabyłam drogą kupna czytnik Kindle od Amazon.
Dotarł do mnie mój śliczny po kilku dniach ku uciesze mojej i mojego męża, który już nie mógł znieść książek walających się po całym domu.
Namawiał mnie na zakup tego cuda zachęcony wizją nie znoszenia już przeze mnie ton makulatury do domostwa, bo jak mówił „nie ma już gdzie tego upychać”.
[No w sumie nie ma jak całe półki zajmuje jego kolekcja filmów ;)]
Ale wracając do tematu… Kindle, bardzo poręczne urządzonko, trzyma się je bardzo wygodnie, czy to czytając w łóżku, czy to w tramwaju, którymi mam „przyjemność” jeździć na codzień (ale to już temat na inny wpis). Jest w stanie pomieścić ok. 1400 książek więc nie będziemy mieli problemu z podjęciem decyzji jaką książkę zabrać ze sobą na wyjazd. Dodatkowo dzięki WiFi możemy kupować lub wypożyczać książki z amazon.com. Niestety nie ma tam jeszcze oszałamiającej ilości książek w języku polskim ale pewnie to tylko kwestia czasu, poza tym zawsze możemy zacząć uczyć się nowych języków ;)
Co do samego czytania to wyświetlacz jest na 6 z plusem. 6-calowy wykonany w technologii e-ink praktycznie niczym nie różni się od druku na papierze, dzięki czemu nie męczą nam się oczy tak jak przy tabletach lub laptopach. Możemy również czytać w pełnym słońcu – nie ma to wpływu na komfort czytania. Przyciski do przerzucania stron są bardzo wygodne. Bateria trzyma bardzo długo (urządzenie ładujemy przez USB) bo jeden miesiąc, jeśli mamy cały czas włączone WiFi to z tydzień krócej.Aha… wspomnę jeszcze o jednej fajnej funkcji bo już nie chcę się za bardzo rozpisywać – jest to funkcja powiększania tekstu. Dzięki niej bardzo wygodnie możemy powiększyć sobie wielkość czcionki w czytanym przez nas ebooku – może się to okazać przydatne osobom używających do czytana okularów.
Także reasumując polecam Wam Kindle z całego serca chociaż mam nadzieję że tego typu czytniki nie wyprą z naszych domów całkowicie książki drukowanej. Ja na pewno jeszcze nie raz kupię książkę „tradycyjną” bo nie ma to jak poczuć fakturę papieru pod palcami i zapach farby drukarskiej :)