Od dłuższego czasu używałam na zmianę trzech sprawdzonych mascar: Bourjois Ultra Black, PUPA Ultraflex oraz MAC Zoom Fast Black Lash.

Jako, że tusz już zaczął mi się kończyć, wybrałam się do sklepu po nowy i zamiast kupić, coś sprawdzonego i znanego, zachciało mi się spróbować czegoś nowego. Wypatrzyłam sobie tusz Bourjois Beauty’full Volume w ładnym, grubym, czarno-różowym opakowaniu z grubą szczoteczką. Pomyślałam, co mi szkodzi, co może być z nim nie tak ? Przecież już miałam kilka tuszy Bourjois, z których byłam zadowolona. No i kupiłam…

…kupiłam obietnicę, aż 10-krotnego powiększenia objętości rzęs, rzęs nieposklejanych i jedwabistych dzięki ultra czarnemu musowi. Obiecanki cacanki, a głupiemu radość… po pierwszym nałożeniu rzęsy wyglądają jeszcze jako tako, ale już po nałożeniu drugiej warstwy, rzęsy sklejają się, jak tylko mogą i bardzo ciężko je wyszczotkować, na pozór fajnie wyglądającą szczoteczką, pojawiają się nie fajne grudki. Obiecanego 10-krotnego powiększenia objętości rzęs, nie ma co się spodziewać, jest to według mnie maksymalnie 2-, 3-krotne. Tusz polecany jest, nie wiedzieć dlaczego, osobom o wrażliwych oczach – w moim przypadku od razu po jego nałożeniu pojawia się nieprzyjemne szczypanie oczu.

Na koniec dodam jeszcze, że w kwestii sklejania rzęs, można jeszcze ratować ten tusz, nakładając go inną szczoteczką. Ja przetestowałam go na szczoteczce od tuszu Pupa Ultraflex i nie wygląda to najgorzej, ale o 10-krotnym powiększeniu objętości nawet przy innej szczoteczce możemy zapomnieć.

No cóż… diabeł mnie podkusił z tym tuszem, a Bourjois bardzo rozczarował mnie swoim produktem.

bfc-podpis