Sarah J. Maas i jej Imperium burz – czy ktoś jej jeszcze nie zna? Wobec jej popularności wydaję się to być niemożliwe. Im bliżej było dnia premiery tym bardziej nie mogłam się doczekać 5 tomu Szklanego Tronu, a oczekiwania po poprzednich czterech tomach miałam ogromne.

Nad Erileą gęstnieją czarne chmury. Erawan zbiera swoje złowrogie siły, by zadać światu ostateczny cios. Aelin Galathynius staje z nim do walki, by bronić królestwa i swoich bliskich. Ale czy jeden płomień rozproszy narastającą ciemność? Dla Aelin Galathynius droga do Terrasenu dopiero się rozpoczęła. Młoda królowa cały czas uczy się magii. Im więcej jej używa, tym bardziej przekonuje się, jak potężny jest ogień krążący w jej żyłach. Aelin wie, że toczącej się wojny nie wygra w pojedynkę. Są przy niej przyjaciele i ukochany Rowan, ale to nadal za mało w porównaniu z mocą Erawana. Nadszedł czas szukania sprzymierzeńców. Kto odpowie na wezwanie królowej Terrasenu?

Imperium burz Sarah J. Maas recenzja

Przyznam Wam się szczerze, że modliłam się, aby Imperium Burz było mega grubym tomem i ponad 800-stronnicowe wydanie nieco mnie zaspokoiło, chociaż nie ukrywam, że mogło by być grubsze ;) Nie obraziłabym się jeszcze na jakieś dodatkowe 200 stron.

Czytanie Imperium burz zaczęłam z drżącymi rękoma i niepokojem o dalsze losy Aelin, Rowana, Doriana i reszty drużyny. Trzeba przyznać, że Sarah J. Maas potrafi stopniować napięcie, z każdym tomem, każdym rozdziałem i każdą stroną. Bohaterowie są tak dopracowani i tak złożeni, że o każdym z nich z osobna, można by napisać kolejne 5 tomów (na co nie ukrywam mam nadzieję ;)). Bohaterowie mają swoje oddzielne historie, każdy z nich kieruje się swoimi własnymi motywami.

Imperium burz jest tak zaskakujące i tak nieprzewidywalne, niż cztery poprzednie tomy razem wzięte :) Każdą przeczytaną stronę będziecie kończyć ochami, achami, wyrazami zaskoczenia, a nawet wzburzenia, ale bez tego nie byłoby tej książki.

W tym tomie dowiadujemy się coraz więcej o bohaterach, pojawiają się zaskakujące fakty dotyczące ich przeszłości. I powiem Wam, że coraz bardziej polubiłam wszystkich bohaterów, bez wyjątku, no może wykluczając Maeve i Eravana, ale wiadomo, że to totalne dupki. Polubiłam nawet Gavriela, Fenrysa i tego drania Lorcana – bardzo mu kibicuję :) Jedyne czego mi brakowało to wieści o Chaolu :/

Pojawiają się też nowe sojusze i miłości, ale nie będę Wam zdradzała co i jak, bo nie chcę Wam psuć zabawy, no ale DZIEJE SIĘ :) A ostatnie 120 stron jest tak zaskakujące i tak emocjonujące, że przygotujcie sobie paczkę chusteczek.

Imperium burz to istny majstersztyk i polecam wszystkim, ale ostrzegam przed niejednokrotnym złamaniem serca i murowanym kacem książkowym. A jeśli jeszcze ktoś z Was jeszcze nie czytał tej serii to czym prędzej niech zacznie, bo na prawdę warto :)

Na koniec dodam jeszcze, że Sarah J. Maas kilka dni temu ogłosiła, że następny tom Tower of Dawn ukaże się 5 września 2017.

enjoy Kaśka