Na Nic do stracenia. Początek natknęłam się całkiem niespodziewanie. Nie mam pojęcia jak to się stało, ale to pierwsze moje spotkanie z Kirsty Moseley. Nie wiem jakim cudem przeoczyłam jej książki.

Nic do stracenia. Początek zaczyna się bardzo tragicznie. Annabelle (Anna) Spencer obchodzi swoje 16 urodziny w klubie wraz ze swoim chłopakiem. Niestety wieczór, na który tak bardzo długo czekała i planowała, szybko się kończy. W klubie Anna wpada w oko Carterowi Thomasowi – handlarzowi narkotyków i broni – a niewinna zabawa przeradza się w niebezpieczną grę. Carter domaga się tańca od Anny, kiedy ta odmawia, zbiry Cartera zaczynają bić, chłopaka Anny, Jack’a. Dziewczyna z obawy o swojego chłopaka, w końcu godzi się na jeden taniec z Carterem.

Nic do stracenia Początek Kirsty Moseley

Ostatecznie nie kończy się na jednym tańcu, a Carter staje się coraz bardziej nachalny, Anna zaczyna domagać się, żeby już zostawił ją i Jack’a w spokoju. Później wszystko rozgrywa się bardzo szybko. Carter i jego zbiry wyciąganą Annę i Jack’a na schody ewakuacyjne. Zaczynają okładać chłopaka razami, łamią go. Kiedy Anna zaczyna się wyrywać i błagać o litość, obiecywać, że zrobi wszystko, tylko, żeby już przestali znęcać się nad biednych chłopakiem – ludzie Cartera wyrzucają Jack’a z trzeciego piętra, chłopak ginie na miejscu. Czas się zatrzymuje, Anna w jednej chwili postanawia skoczyć za Jack’iem – na jej nieszczęście Carter w ostatniej chwili łapie Annę. Carter zabiera Annę ze sobą.

Więzi ją znęcając się nad nią psychicznie, fizycznie i seksualnie. W końcu po 10 miesiącach katorgi Anna zostaje uwolniona, a dzięki jej zeznaniom Carter trafia za kratki. Niestety po tej traumie Annabelle nie jest już taka sama jak kiedyś.

Staje się wycofana, zamknięta w sobie, trzyma wszystkich na dystans, a gdy ktoś próbuje się do niej zanadto zbliżyć zaczyna zachowywać się agresywnie. Jej agresja jest głównym powodem tego, że relegują ją praktycznie z każdej uczelni.

Ojciec Annabelle (senator, kandydat na prezydenta USA) oraz jej matka marzą, aby odzyskać dawną Annę, ale po takiej traumie jest to niemożliwe. Już nigdy nic nie będzie takie same. Carter ciągle przesyła do Anny listy miłosne, a do jej rodziny listy z pogróżkami, jednak rodzice decydują się nie informować jej, ani nich, żeby jeszcze bardziej jej nie załamać. Zatrudniają ochronę, ale żaden ochroniarz nie jest w stanie wytrzymać z nią długo. Ochranianie Anny to koszmar – nawet jedne z jej ochroniarzy asekuracyjnych nadaje jej pseudonim „Regan” – imię dziewczynki opętanej przez diabła z filmu Egzorcysta.

Anna znowu zostaje wydalona z uczelni. Jej ojcu cudem udaje się załatwić miejsce na nowej uczelni, ale ze względu na to, że przychodzi coraz więcej listów z pogróżkami i nieuchronnie zbliża się rozprawa, w które ma zeznawać Anna, jej ojciec decyduje się na zatrudnienie agenta, który pojedzie razem z nią i będzie udawał jej chłopaka.

Wybór pada na komandosa, Ashtona Taylora. Oczywiście, Anna uznaje za punkt honoru, że pozbędzie się go tak szybko jak innych, jednak Ashton nie daje za wygraną. Nie odstępuje Anny na krok, próbując sprawić, żeby przezwyciężyła dręczące ją koszmary i zapomniała o tragicznej przeszłości. Anna, ku swojemu, zaskoczeniu, dopuszcza Ashtona bliżej. Zaczyna się czuć przy nim bezpieczniej, a z czasem udawanie zakochanych powoli przestaje być udawaniem.

Nic do stracenia. Początek to nie tylko zwykłe romansidło. Oprócz romansu, znajdziemy tutaj odrobinę sensacji oraz psychologii. Książka pokazuje co czują ofiary maltretowane przez swoich oprawców. Co dzieję się w ich głowach, jak postrzegają świat, jak zmienia się ich psychika, jak się łamią, a później jeśli uda im się odzyskać wolność, jakoś próbują trzymać się życia choć to też, potrafi być koszmarem.

Jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki. Kirsty Moseley zbudowała postacie tak realistycznie. Pokazuje, że miłość nie zawsze jest łatwa, w szczególności z taką osobą, która przeszła to co Anna. Jednak cierpliwość, czułość, zaangażowanie i troska Ashtona, pokazują że można wszystko przezwyciężyć, chociaż droga będzie długa i kręta.

Nic do stracenia. Początek trzyma w napięciu od początku do końca. Przewracałam strony z taką ekscytacją, aż nie mogłam jej odłożyć czytając przez pół nocy. Książka jest dla mnie przecudownym zaskoczeniem i żałuję, że odkryłam ją dopiero teraz. Mimo, że poruszana tematyka nie należy do najłatwiejszych, to jest napisana tak lekkim piórem, że czyta się ją bardzo przyjemnie.

Od tego momentu Kirsty Moseley trafia do grona moich ulubionych autorek i mam nadzieję, że kontynuacja Nic do stracenia. Wreszcie wolni utrzyma poziom, albo będzie jeszcze lepsza. Oby tak było :)

enjoy Kaśka