Moja Jane Eyre, to kolejny owoc współpracy między Cynthia Hand, Brodi Ashton, Jodi Meadows – jeśli jesteście ciekawi co z tego wyszło, zapraszam na przedpremierową recenzję :)
Autorki Mojej Jane Eyre mieliśmy już okazję poznać w ich debiucie Moja Lady Jane, który był totalnie prześmieszny – aby przeczytać recenzję, zapraszam tutaj ;) Na początek śpieszę dodać, że premiera Moja Jane Eyre już JUTRO!!! – czyli, 22 sierpnia.
A teraz, o co tym razem chodzi… Otóż bohaterkami tej części, jak już z pewnością zdążyliście się domyślić jest Jane Eyre, Charlotte Brontë (helooł – tych Pań raczej nie trzeba przedstawiać) i niejaki Alexander Blackwood. Jest również kilka innych postać, ale o tym póżniej.
Jane Eyre i Charlotte Brontë są przyjaciółkami ze szkoły Lowood. W owej szkole nie było im lekko, ponieważ jej dyrektor strasznie skąpił na wszystkim, począwszy od jedzenia, przez ubrania, a skończywszy na ogrzewaniu. I tak oto uczennice Lowood cierpiały niedostatki, głód, chłód, a przez to sporo z nich umierało na chorobę cmentarną. Latka leciały, aż w końcu Jane została nauczycielką w Lowood. Nie była to praca jej marzeń, ale cóż jej biednej, bez perspektyw i bez urody (bo tak twierdziła) zostało. Jednak dziewczyna nie poddawała się, aż w końcu wpadła na pomysł, że zostanie guwernantką i takiej oto pracy usilnie poszukiwała.
W między czasie w ich miasteczku poszła fama, że w karczmie mają pojawić się agenci Towarzystwa do spraw Relokacji Dusz Zbłąkanych. Tak, dokładnie… DUSZ!
Jane oczywiście koniecznie musiała ich zobaczyć, bo ów agenci byli otoczeni wielką sławą, a po drugie to Jane widziała DUCHY i chciała zobaczyć jak agenci z ów duchami się obchodzą. I tak oto Jane wybrała się do karczmy, zobaczyła ducha kobiety, który ją nawiedzał, zobaczyła agentów łapiących ducha, agenci zobaczyli ją, po czym Jane… zwiała.
I tutaj pojawia się agent Towarzystwa Alexander Blackwood. Kiedy zorientował się, że Jane widzi duchy, czyli jest widzącą, niezwłocznie postanowił ją odnaleźć i zaproponować jej pracę dla Towarzystwa. Jane oczywiście odmówiła, oburzona tym jak agenci obchodzili się z duchami i uparcie twierdziła, że chce zostać guwernantką, a nie agentką Towarzystwa, chociaż Ci cieszyli się wielką estymą.
Tak więc Jane przez swoją upartość, w końcu została guwernantką i wyjechała do Thornfield Hall, gdzie zakochała się w swoim chlebodawcy – panu Rochesterze – i to ze wzajemnością! W tym samym czasie Charlotte postanowiła zostać agentką Towarzystwa, mimo tego, że nie była widzącą, ale co tam prawda? ;) Poźniej wychodzą na światło dzienne pewne sprawy, które zmuszają Charlotte, Alexandra i Brana (brat Charlotte – tak, okazał się, że on też był agentem), to udania się do Thornfield Hall – i wtedy zaczyna się dziać! Ale, żeby dowiedzieć się co, to już musicie sami się dowiedzieć :)
Powiem Wam, że tej książki się nie czyta… ją się CHŁONIE. Mamy tutaj misternie utkaną intrygę, tajemnice pojawiają się na każdym kroku, pojawia się także miłość (bo w przypadku naszych autorek, bez miłości ani rusz), oraz całe tabuny duchów.
Akcja jest wartka, także nie ma czasu na nudę… bo w przypadku Moja Jane Eyre, słowo nuda nie istnieje. To co się dzieje, jest totalnie nieprzewidywalne. Każda z postaci, nawet tych drugoplanowych, jest świetnie nakreślona. Autorki stworzyły kolejną świetną książkę, okraszoną niezwykłym humorem. Pozostaje tylko za nią chwycić i krzyknąć AHOJ PRZYGODO!
Za możliwość przedpremierowego przeczytania Mojej Jane Eyre dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non.